Pierwszy lipcowy weekend zgromadził tłumy na zamku w Rabsztynie. Przez dwa dni odbywał się tam XVI Turniej Rycerski pod patronatem Romana Piaśnika, Burmistrza Miasta i Gminy Olkusz.
W tym roku do Rabsztyna przybyło aż 140 rekonstruktorów. Zamkowe wzgórze mieniło się kolorowymi strojami przedstawicieli bractw rycerskich. Maszerujący spod zamku pochód rozpoczął uroczystości.
Turniej otworzył Roman Piaśnik, Burmistrz Miasta i Gminy Olkusz. Stojące pierścieniem bratwa rycerskie powitał rycerz Mirek – dowódca Leo Corde, Bytomskiego Stowarzyszenia Rekonstrukcji historycznej.
Pierwszy dzień turnieju prowadził ze swadą i poczuciem humoru Piotr Yamell – Złotousty. Był to dzień bardzo intensywny – działo się mnóstwo różnych rzeczy jednocześnie; na szczęście wyczerpujący upał zelżał i wszyscy przetrwali w dobrej formie i doskonałych nastrojach.
Pod mostem toczył się Turniej Łuczniczy, a na łące Mistrzostwa Południa Wojowniczek-Nowicjuszek. Panie walczyły bardzo dzielnie i w pięknym stylu.
W Turnieju Adeptów Akademii Rycerskiej dla dzieci i młodzieży zaprezentowali się ci, którzy od ubiegłych wakacji ćwiczyli co weekend pod okiem rycerzy.
Turniej miecza i tarczy tłumy ludzi obserwowały z zapartym tchem. Gorąco oklaskiwani rycerze wykazali się niezwykłym kunsztem. Cóż, w końcu to najlepsi z najlepszych.
Pokaz rycerzy konnych ma swoich stałych wielbicieli. Podziwiają nie tylko piękne, mądre zwierzęta, ale i zręcznych jeźdźców, którzy przy pomocy mieczy, włóczni czy kopii dokonują cudów.
Bitwa o Zamek jak zwykle wzbudziła wiele emocji. Było to piękne widowisko. Łucznicy, ciężka i lekka piechota bili się nie na żarty. Obrońcy starli się z napastnikami tworząc jeden kłąb walczących. Na moście pozostał imponujący zwał ciał… Wystrzał z broni czarnoprochowej oznajmił koniec zmagań.
Dzieci też miały mnóstwo zajęć. Pod zamkiem zabawy i animacje prowadziła Małopolska Zgraja Sarmacka. Największe powodzenie miały rzut podkową, strzelanie z łuku i chodzenie na nartach.
Kręciołek na mieczu zbijał z nóg najtwardszych. Były też stanowiska: katowskie, kowala i garncarza.
Wzdłuż drogi stało mnóstwo stoisk z różnościami. Były artystyczne wyroby rzemieślnicze, zioła, zabawki dla dzieci, szlachetne miody i wspaniałe nalewki. Na twarzach degustatorów malował się zachwyt. Można było posilić się smacznymi potrawami z grilla i napić piwa lub zimnych napojów.
Kuchnia rycerska działała pełną parą. Takich potraw nie znajdzie się gdzie indziej. Wystarczył gromki okrzyk pani Małgosi: „Kutasiki, placki…”, a już robiło się tłoczno.
Fantastyczny był Koncert muzyki dawnej. Zespół "Żniwa" nie ma sobie równych. Grają muzykę folkową używając wielu instrumentów. Słuchacze albo popadali w rozmarzenie, albo podrywali się do tańca.
A na koniec, po zapadnięciu zmroku, odbył się wspaniały fireshow w wykonaniu znanego Teatru Ognia Nam-Tara.
Niedziela zawitała w pełnym blasku słońca. Zapaśnicy, walczący w gatkach, mieli się nie najgorzej, ale rycerzy przypiekało mocno. Międzybractwowe przeciąganie liny polegało bardziej na jej wiązaniu. Uczestnicy okazali się zbyt silni…
Pokaz średniowiecznego alchemika wzbudził wielkie zainteresowanie nie tylko wśród dzieci, które patrzyły jak zauroczone. Któż nie chciałby być świadkiem stworzenia złota? W tym celu były skłonne do dużych poświęceń, nawet do utoczenia krwi z własnych palców.
Proces alchemiczny przy drugiej próbie zakończył się sukcesem. Radość i podziw były ogromne.
Turniej miecza długiego jest konkurencją bardzo trudną. Miecz jest zarówno narzędziem ataku, jak i obrony. Startowało wielu rycerzy, walki były zażarte, choć zawsze kończyły się przyjacielskim, pełnym szacunku uściskiem.
Rycerz Mirek przed rozpoczęciem zmagań poczęstował publiczność pieczonymi udkami. Dodało to wszystkim siły, toteż do końca zachęcali rycerzy do największego wysiłku, a ci dawali z siebie wszystko.
Ale to, co dobre, wreszcie się kończy. Następny turniej za rok.