28 sierpnia po raz ostatni w czasie tegorocznych wakacji spędziliśmy dzień z rycerzami z bractwa Leo Corde.
Nad dziedzińcem rabsztyńskiego zamku mknęły chmury, ale pogoda była przyjemna i deszcz nie zepsuł ostatniej wspólnej zabawy.
Rycerz Piotr wspiął się na szczyty swojego poczucia humoru, toteż bez przerwy rozlegały się wybuchy śmiechu. Goście z zainteresowaniem słuchali zabawnych rycerskich przygód, w końcu wszyscy byli tak rozbawieni, że jedna z walk na miecze sportowe zakończyła się zgoła niespodziewanie. Dwie dzielne panie co prawda bardzo się starały, ale z trudem utrzymywały broń w ręku i ze śmiechu nie były w stanie wykonać żadnej akcji. Czyli nie zawsze kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie.
Jednostki bardziej ambitne walczyły, aż echo niosło, ale dopiero rycerska walka mroziła krew w żyłach. Tu nie było udawania.
Opowieść o łuku zasygnalizowała, że trzeba zająć miejsce w kolejce. Rycerz Piotr cierpliwie tłumaczył, ustawiał palce, poprawiał postawę.
Czas mijał, poległy trzy strzały, ranny został stojak, a biednego lisa na tarczy trudno już było rozpoznać.
Nowi chętni oblegli miejsce rzutu włócznią, rycerzom spieszno było w drogę, ale zostali dłużej, żeby z tego ostatniego spotkania każdy wyszedł zadowolony.
Bardzo dziękujemy wspaniałej grupie rycerzy z bractwa Leo Corde za te niezapomniane weekendy na Zamku Rabsztyn.